18.01.2015

prologue

 muzyka do rozdziału  


                Srebny mercedes wjechał niezgrabnie na ośnieżony parking jednej z bogatych, nowojorskich uliczek. Rudowłosa kobieta na siedzeniu kierowcy ostro zaciągnęła hamulec powodując tym samym, że cały samochód wraz z wyposażeniem i malutką osóbką w foteliku na tylnym siedzeniu poleciał do przodu. Kobieta syknęła pod nosem wyjmując jednocześnie kluczyki ze stacyjki, wzięła parę głębokich wdechów i odwróciła się do córki.
                - Jesteśmy na miejscu kochanie. - uśmiechnęła się do dziecka blada na twarzy, poprawiając jednocześnie zielony berecik, który przy nagłym ruchu pojazdu zsunął się z jej głowy. - Gotowa?
                Blondwłosa dziewczynka przełknęła głośno ślinę i utuliła mocniej w ramionach pluszowego misia. Co chwilę trzęsła się jej warga, a mocno błękitne oczy starły się wyglądać przez okno.
                - A co jeśli nie dam rady mamusiu? - powiedziała pięciolatka. 
                Kobieta uśmiechnęła się ciepło do swojej córki. 
                - Dziś są twoje urodziny, nie ma mowy, żebyś nie dała rady słoneczko. - chwyciła torebkę leżącą na fotelu obok i wyszła z samochodu by wyciągnąć z fotelika dziewczynkę. 
                Parę sekund później blondynka stała już na świeżym jeszcze nie ubrudzonym śniegu. Spoglądała w górę na olbrzymią (ku niewielkim rozmiarom dziewczynki to bardzo prawdpodobne) kamienicę, w której miało się zacząć jej "nowe życie". Nie należała do śmiałych osób, dlatego wizja lekcji tańca w grupie powodowała u niej nie małe przerażenie. Jednak od zawsze chciała tańczyć - i ta myśl przewyższała każdą inną.
                - Grace to moja stara znajoma, strasznie się ucieszyła, gdy powiedziałam jej, że chcesz chodzić do niej na zajęcia. - mama złapała ją mocno za rękę i przeprowadziła po oblodzonych schodach po czym otworzyła mosiężne drzwi od budynku. - Spójrz jak tu ślicznie. Widzisz? Nie potrzebnie się bałaś.
                Przekraczając próg studia od razu można było usłyszeć dźwięk fortepianu dochodzący z pierwszych drzwi po lewej oraz towarzyszący mu głos instruktorki. W długim korytarzu gawędziła jakaś grupa kobiet o materiałach sukienek. Rudowłosa kobieta zapukała delikatnie w drzwi z tabliczką z napisem "DYREKTOR" i odwróciła się w stronę córki.
                - Muszę porozmawiać chwilkę z Grace. - dziewczynka spojrzała się na nią delikatnie załzawionymi niebieskimi oczkami - Możesz poczekać na mnie chwilkę na krześle? Będę za sekundę.

                - Nie mogę iść z tobą? - spytała płaczliwym tonem.
                - Nie, to papierkowa robota, zanudziłabyś się jeszcze na śmierć - kobieta pocałowała córkę w mokry policzek. - A oprócz tego, masz przy sobie pana Paddinga
                Dziewczynka pokiwała wolno głową i wdrapała się na najbliższe krzesło patrząc jak jej rodzicielka znika za drzwiami. Swój wzrok utkwiła w czubkach bucików, którymi bawiła się ruszając nogi w jedną i drugą stronę. Starała się robić to w rytmie muzyki fortepianowej płynącej z sali obok. Nie lubiła zostawać sama, zwłaszcza w zupełnie nowym, nieznanym miejscu. Dziewczynka przytuliła mocniej misia i w tej samej chwili poczuła jak ktoś stuka ją delikatnie w ramię. 
                Blondynka odwróciła się nieśmiało i od razu tego pożałowała, gdy doświadczyła przykrego spotkania z śliną ciemnowłosej dziewczynki. Malutka osóbka wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu pokazując również w rączce coś, co kiedyś mogło być kiedyś sporej wielkości ciastkiem czekoladowym. Reszta wypieku znajdowała się na jej różowej, baletowej spódniczce oraz rozmazana na bodach, w tym samym kolorze.
                - Fajny miś - powiedziała biorąc kolejny kęs, blondynka czuła jak kropelki śliny lądują na jej policzku i przetarła je uchem pluszaka. - Jak się nazywa?
                - Pan Padding - odpowiedziała cicho.
                Dziewczynka ułamała kawałek ciastka, położyła na dłoni blondynki i uśmiechnęła się ciepło.
                - Witaj panie Paddingu, mam na imię Mandy i naprawdę nienawidzę czekoladowych ciastek. - uścisnęła dłoń misia - A ty...
                W tej samej chwili drzwi od gabinetu dyrektor się otworzyły. Wysoka i szczupła kobieta o krótko obciętych, ciemnych włosach, wyszła zza nich wraz z matką dziewczynki.
                - Witaj Claire - dyrektorka podała jej kościstą dłoń, zielone oczy kobiety błyszczały przyjaźnie - Witaj w Grace Bailey Dance Academy.




Obserwatorzy